Raptem kilkanaście lat temu wędrowiec z kijami trekkingowymi spotkany na szlaku robił za dziwoląga. Serio. Jeszcze w latach 90tych ub. wieku kije kojarzyły się jedynie z nartami, a jedynymi wyjątkiem byli himalaiści, podążający z ciężkim wyposażeniem pod swoje wymarzone góry, podczas wielodniowego trekkingu do bazy. Oczywiście używali wówczas kijów… narciarskich.
Z kijami na szlaku
Ale w pewnym momencie powstały konstrukcje składane, lekkie, wygodne i funkcjonalne i tym sposobem kije „dotarły pod strzechy”. W ciągu kilku lat zdobyły niesamowitą popularność i dziś bywa, że częściej na szlaku zobaczymy człowieka z kijami, niż bez nich…
A skąd ta popularność? Główne powody to przede wszystkim odciążenie podczas marszu kręgosłupa i stawów dolnych kończyn – istotne zwłaszcza przy cięższym plecaku, bardziej równomierny (a przez to lżejszy) marsz – kije nadają rytm. Wreszcie – dodatkowe punkty podparcia, szczególnie ważne w trudniejszym terenie. I choć chodzenie z kijami (a także ich transport w góry) bywa czasem kłopotliwe, to te zalety owe uciążliwości zdecydowanie przewyższają. Czyli – warto!
Kijów używam od dawna, choć długo się musiałem do nich przyzwyczajać. Pierwszym modelem były kije włoskiej firmy Italbastoni, bardzo solidne i wygodne. Służyły mi ponad 10 lat, przeszły ze mną wiele pasm górskich. Jedyną zauważalną ich wadą był rozporowy system regulacji, który podczas zimowej wędrówki potrafił zamarznąć i z ich złożeniem musiałem czekać, aż odtają. Bywał to pewien kłopot podczas wieczornego powrotu z gór, gdy do busa trzeba było pakować się z rozłożonymi kijami…
CZYTAJ TAKŻE:
Kije Trail okiem użytkownika
Od trzech lat używam kijów z zaciskowym system regulacji, który ową niedogodność wyeliminował. To kije trekkingowe Trail, amerykańskiej firmy Black Diamond. Kije są w użytkowaniu bardzo wygodne, mają rękojeść z twardej, fajnie wyprofilowanej do dłoni pianki - w dotyku przypomina ona zamsz. Dobrze się je trzyma, dłoń się nie poci, a pasek nieźle wzmacnia chwyt i pozwala w razie czego mocno na nich się oprzeć. Rękojeść jest przedłużona – poniżej chwytu jest dodatkowa okładzina z gąbki, umożliwiającą tzw. „dolny chwyt”, stosowany na stromych podejściach.
Regulacja długości kija jest prosta, na obydwu dolnych elementach jest podziałka, wyskalowana w centymetrach – przy moim wzroście (173 cm) ustawiam ich długość na 120 cm. Zaciski FlickLock są fabrycznie dobrze ustawione i jak dotąd nie musiałem ich regulować (mają do tego regulującą śrubę). Zaciski są łatwe w obsłudze, da się je otworzyć i zamknąć nawet w zimowych rękawicach. Pasek przy rękojeści ma stabilną regulację, raz ustawiony się nie przesuwa. Jest mocny, ma od wewnątrz miękką wyściółkę, pokrytą oddychającą siateczką. Czyli – nie uwiera i nie zapaca się. Standardowo na wyposażeniu kijów są dodatkowe talerzyki śnieżne Powder Force - w lecie leżą u mnie w szufladzie. Groty kijów są widiowe, po 3 latach użytkowania (dużo na terenie skalistym) na razie starły się może o 1/5 – 1/4 długości, czyli niemal nieodczuwalnie. A jak już się zetrą – można je wymienić, Black Diamond ma zapasowe groty w ofercie. Niestety, Black Diamond nie oferuje w komplecie widocznych poniżej osłon grotów, trzeba je kupować osobno. Ale tak szczerze... są one potrzebne tylko dla tych, którzy z kijami "posuwają" po asfalcie. I do transportu, by ostre groty nie wadziły w pociągu. W terenie te końcówki są zbędne, łatwo też je w nim zgubić - tylko w tym roku znalazłem w Tatrach takich osłon z pięć sztuk... ;)
Kijów tych używam przede wszystkim w górach (Beskidy i Tatry), także podczas dłuższych wędrówek po Kaszubach, z plecakiem i bez. W Tatrach okazały się niezastąpione zwłaszcza przy długich żmudnych podejściach (typu przełęcz Krzyżne od Pańszczycy), równie długich, stromych zejściach (np. z przełęczy Kondrackiej do Doliny Kondratowej), wreszcie w sytuacjach awaryjnych ( poślizg na wapieniu, itp.), gdy kij - dodatkowy punkt podparcia - kilkakroć uratował mi tyłek przed obiciem ;).
I na koniec – w terenie eksponowanym (szlaki z łańcuchami, Zawrat, Orla Perć, itp.) moje kije zawsze wędrują przytroczone do plecaka. W takich miejscach nie tylko nie pomagają w marszu, a wręcz przeciwnie – stwarzają zagrożenie. Warto o tym pamiętać.
Krótko podsumowując. Po trzech latach użytkowania jestem z tych Traili bardzo zadowolony. Do tego stopnia, że wszystkim znajomym którzy pytają mnie: „jakie kije?” – polecam właśnie ten model. I niebawem czeka mnie kolejny wydatek – moja żona też chce mieć nowe kije. A że firma Black Diamond ma ofercie także ładną, kolorową damską wersję tego modelu – Women’s Trail – nie mam wątpliwości, jakie to będą kije... :)
Parametry techniczne:
- Waga: 490 g (para)
- Materiał: Aluminium 7075
- Długość po złożeniu: 63,5 cm
- Zakres regulacji: do 140 cm
- Grot: widia
- Blokada: zaciskowa FlickLock
Jak ustawić długość kijów:
- dla wzrostu do 154 cm - długość: 100 cm
- dla wzrostu 154-171 cm - długość: 110 cm
- dla wzrostu 172-182 cm - długość: 120 cm
- dla wzrostu od 183 cm - długość: 130 cm