Co warto zabrać na festiwal. Festiwalowy niezbędnik

Anna Derda 04/08/2017

Spis Treści

    Okazuje się, że są dwa typy ludzi na letnich festiwalach. Pierwszy to taki, który nosi się nonszalancko, bez względu na pogodę. Osoby przebrane za wróżki, jednorożce, superbohaterów – zdarza się, że na koncercie skaczesz koło takich osobników, którzy zdają się nie widzieć zachmurzonego nieba, ani nie czuć nadciągającego wieczorem zimna. Jest też drugi typ, do którego zaliczam się ja, który po całodziennym pobycie na festiwalowym polu dygoce z zimna i omija slalomem liczne kałuże i błoto, marząc o powrocie do ciepłego domu. Wydawałoby się, że w pewnym wieku z festiwali się wyrasta, ale to nieprawda! Trzeba się do nich po prostu dobrze przygotować.

    - CZYTAJ TAKŻE -

    Fot. Jarosław Stankiewicz

    Dlatego poniżej przedstawiam moją listę must have, przygotowaną na bazie licznych festiwalowych przygód, a szczególnie kilku wyjazdów na jeden z największych festiwali muzycznych w Europie – Glastonbury, zwany także festiwalem błota. Jeździłam tam z moją grupą Mamadoo Fireshow, wieczorami dając 2 pokazy, a w czasie dnia chłonąc festiwalowy klimat i ciesząc się niezliczonymi atrakcjami Glastonbury.

    Fot. Piotr Pędziszewski

    Jego określenie jest nieprzypadkowe, bo nigdy jeszcze nie widziałam tak dużej ilości błota, brodzisz w nim, skaczesz, siadasz na obłoconych ławach, tańczysz. Wyobraź sobie teren wielkości miasta, nie przesadzam, bo jest to jeden z największych festiwali w Europie, gdzie jedną scenę od drugiej dzielą kilometry, a Ty bardzo chcesz dostać się tam na kolejny koncert. Tak samo z resztą, jak pozostałe 200 tysięcy osób na festiwalu, które przydreptuje trasy pomiędzy scenami, produkując jeszcze więcej błota. Numerem jeden na mojej liście są więc KALOSZE.

    1. Kalosze

    Dobry kalosz jest na wagę złota! Potwierdzam i sprawdziłam na sobie. Początkowo wybrałam najtańsze gumiaki z sieciówki, ale po 3 dniach na Glastonbury i tonach oblepiającego je błota po prostu popękały. Zdecydowałam się więc zainwestować w Huntery – nie są tanie, ale są świetne. Wygodne, wyprofilowane, nie obcierają nawet po całodziennych wędrówkach. I co najważniejsze – specjalna guma, stosowana w Hunterach zdaje się nie zużywać i po 5-ciu latach i 4 Glastonach ciągle wyglądają jak nowe. Dodatkowo stopa się nie poci, co jest bardzo ważne, zwłaszcza, gdy na festiwalu chcesz zobaczyć i doświadczyć jak najwięcej i jesteś w ciągłym ruchu.

    Fot. Jarosław Stankiewicz

    Kolejna sprawa to aspekt ekologiczny – raz wydane pieniądze, to właściwie gwarancja wieloletniego użytkowania kaloszy. Nie widzę większego sensu, ani oszczędności w kupowaniu co roku nowych butów, bo niestety większość zwykłych kaloszy Glastonbury po prostu nie przetrwa, a potem takie widoki spotykasz na każdym kroku.

    Fot. Piotr Pędziszewski

    2. Kurtka

    Numerem dwa na mojej liście jest kurtka przeciwdeszczowa. Przerabiałam już jednorazowe ceraty, narzuty przeciwdeszczowe, nawet parasole, ale albo po kilku godzinach po prostu przemakają, albo drą się na wietrze, za kołnierz wcieka Ci stróżka zimnej deszczówki, a do twarzy przykleja się mokra cerata. Szczerze mówiąc w tym przypadku wydanie kilkunastu złotych więcej przekłada się na Twój komfort i wygodę, więc moim zdaniem warto. Polecam kurtki małe – jeśli podróżujesz z plecakiem to każdy gram się liczy. Ja prywatnie wybieram kurtkę marki Jack Wolfskin, która nie tylko nie przemaka, ale też oddycha, te dwie funkcje połączone w jednej kurtce to skarb, zwłaszcza że na wyspach pogoda potrafi zmienić się 3 razy w przeciągu 15 minut, więc nawet nie chodzi o to, że zmokniesz, ale zmokniesz i spocisz się na zmianę. Fajne kurtki do kupienia TUTAJ Szczególnie polecam model SEVEN LAKES JACKET w pięknym kolorze pink peony <3

    3. Śpiwór

    Na Festiwalu śpimy w namiotach wojskowego typu. Super sprawa, gdy mamy piękne lato. Niestety angielska aura, szczególnie wieczorna wilgoć w powietrzu sprawia, że jest mi przejmująco zimno. Jedno z rozwiązań to tańczenie na jednej z kilkunastu imprez całą noc, próbowaliśmy też zawijania się w folię życia – kupioną wcześniej w aptece – super izolator, ale niestety szeleści przy każdym ruchu i nie oddycha. Można też wybrać alternatywne rozwiązanie, czyli kupno dobrego śpiwora. Wybrałam tę ostatnią opcję i zainwestowałam w produkt Pinguin Spirit. Nieźle się sprawdza, nawet w bardzo zimne noce, oczywiście przy wspomaganiu dobrej termoaktywnej bielizny, jako piżamy. Przy kupnie śpiwora warto zwrócić uwagę na sugerowaną temperaturę komfortu, a nie temperaturę minimalną – w tym przypadku to -5 stopni – dzięki czemu nie zmarznę i mogę cieszyć się ciepłem. Wiadomo, że znacznie lepiej izolują śpiwory wypełnione naturalnym puchem, ale ja świadomie wybieram syntetyki, z uwagi na aspekt ideologiczny. Minusy to waga – prawie 2 kg, oraz wielkość – nie skompresujemy go do bardzo małego rozmiaru, ma około 20 x 40 cm, ale to cena, którą jestem w stanie zapłacić za komfortowy sen.

    - CZYTAJ TAKŻE -

    4. Saszetka

    Zwana też nerką, czy torebką biodrową. U naszych skandynawskich sąsiadów budzi zdumienie i rozbawienie, widać moda lat 90-tych ominęła ich w tej kwestii. Dla mnie saszetka to świetne rozwiązanie na festiwalu. Trzymasz w niej wszystkie najważniejsze rzeczy – dokumenty, telefon, portfel, klucze, power bank. Niestety nawet na tak pokojowych imprezach zdarzają się kradzieże, a według mnie lepiej nie ryzykować. Polecam saszetki ogólnie, bez konkretnych modeli, oferta jest na tyle bogata, że każdy znajdzie coś dla siebie. Ważne tylko, żeby działała bez zastrzeżeń, sprawne zamki i mocne klamry, to funkcjonalne rozwiązania na które warto zwrócić uwagę przy zakupie.

    Fot. Jarosław Stankiewicz

    5. Power bank

    Rozładowany telefon na festiwalu – najgorzej. Nie ma szans, że znajdziesz w tłumie swoich znajomych, przez festiwal ciągle płyną rzeki ludzi, które wydają się nie mieć końca. Zainwestuj więc w Power bank, który uchroni Cię od przykrych niespodzianek. Na większości większych festiwali znajdziesz już stacje do ładowania telefonów – jeśli uda Ci się wystać w kolejce. Warto więc naładować się ‘na zapas’ i potem poruszać się swobodnie po tym wesołym miasteczku i cieszyć koncertami. Warto pamiętać, że w Anglii są inne kontakty, może to być niemiłym zaskoczeniem, także przed wyjazdem warto kupić sobie przejściówkę.

    6. Kubek/butelka

    Od kilku lat obserwujemy fajne Eko trendy na dużych wydarzeniach. Glastonbury słynie ze swego przyjaznego podejścia do planety i wysiłku, który wkładają organizatorzy w późniejsze sprzątanie terenu/segregację śmieci. Dlatego jedną z pozytywnych zmian jest wprowadzenie kubków wielorazowego użytku. Płacisz funta więcej i dostajesz plastikowy, ozdobiony festiwalową grafiką kubek, który później uzupełniasz już tylko w innych punktach. Wygodne i ekologiczne rozwiązanie. Polecam też zabrać swój kubek termiczny, jeśli ktoś jest miłośnikiem kawy, tak jak ja. Kawa jest wtedy dłużej ciepła, a Ty ograniczasz śmiecenie. Polecam Contigo – są funkcjonalne i według mnie też bardzo ładne.

    Fajną sprawą jest też butelka filtrująca. Niektóre marki gwarantują oczyszczanie na poziomie 99%, dzięki czemu możesz korzystać z każdego źródła wody, ponoć nawet z kałuży, jeśli oczywiście masz taką potrzebę.

    7. Plecak

    Chociaż zwykle podróżuję z walizką, to szczerze odradzam zabieranie jej na festiwal. Jadąc po raz pierwszy na Glastonbury popełniłam ten błąd i nauczona na swoich błędach później zawsze już wybierałam plecak. Walizka bardzo szybko utknie w błocie, bo będąc na tego typu imprezie trzeba liczyć się z tym, że błoto oblepi absolutnie wszystko co zabierzecie. Zablokuje też kółka walizki, które odmówią posłuszeństwa i finalnie trzeba będzie nieść swoją ciężką walizkę po śliskich, wydeptanych dróżkach, pomiędzy namiotami. Plecak, jeśli zainwestujecie w model z dobrym systemem nośnym, najlepiej z peleryną przeciwdeszczową, wygodny, pakowny i funkcjonalny, na pewno nie przysporzy Wam tylu kłopotów.

    8. Ręcznik szybkoschnący

    Bardzo polecam, choćby ze względu na wagę i rozmiar. Każdy, kto podróżuje, docenia tego typu ręczniki, bo nie blokują miejsca w bagażu, a wydają się bardzo lekkie. Na festiwalu takim jak Glastonbury szczególnie się sprawdziły, właśnie z uwagi na wszechobecną wilgoć. W kilku przypadkach ręcznikowi udało się wyschnąć od prysznica do prysznica, choć deszcz padał cały dzień. Zwykły ręcznik natomiast gdy przyszło do pakowania się i wyruszania w drogę powrotną okazał się wciąż mokry i ciężki. I tu znów polecam markę Jack Wolfskinręcznik WOLFTOWEL

    9. Grupa przyjaciół

    To ostatnie miejsce na mojej liście, choć powinno być pierwsze. Pojechanie na taki festiwal jak Glastonbury to ogromne wydarzenie. Kilkanaście scen, teatry, cyrk,– oczywiście bez zwierząt, parady, gigantyczne imprezowe konstrukcje, spotyka się na każdym kroku i nie można się napatrzeć. Jednak trzeba pojechać z kimś, z kim można się tym wszystkim cieszyć i dzielić. Jeśli jeszcze nie było Was na Glastonbury, to zbierajcie znajomych, pakujcie się i jedzcie! Moja ostatnia rada – nie nastawiajcie się za bardzo na nic – rzeczywistość i tak Was zaskoczy w najlepszy możliwy sposób!

    Powiązane Wpisy

    Powiązane produkty