Tradycja zbierania grzybów jest w Polsce bardzo zakorzeniona. To nie tylko słynny opis grzybobrania z „Pana Tadeusza”, którym Adam Mickiewicz raczy nas od lat, ale także od wieków trwające wyprawy do lasu w poszukiwaniu złota lasu. W latach tzw. komuny, słynne były wyjazdy z zakładów pracy do lasu, zakrapiane dużą ilością smakowitej polskiej wódki. Na grzyby chadzali nasi pradziadkowie, dziadkowie, ojcowie. Chodzimy my, nasze dzieci i mam nadzieję, że będą chodziły nasze wnuki.
Dlaczego lubimy zbierać grzyby?
Masowy zbiór grzybów wynikał częściowo z biedy. Grzyby przecież dostarczały sporej ilości wartościowego jedzenia. Do tej pory liczne rodziny w Polsce wspomagają swój budżet sprzedając do skupu plony lasu.
Poszukiwanie pożywienia jest przecież bardzo naturalnym zajęciem, tak przecież żyli nasi przodkowie. Zamknięci w wynalazkach współczesnej cywilizacji, odgrodzeni ekranami telewizorów od realnego świata, nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo potrzebny jest nam powrót do natury.
W przypadku grzybobrania dochodzi jeszcze współzawodnictwo, kto zbierze więcej, kto znajdzie pierwszego grzyba, komu trafi się największy okaz prawdziwka. Wysoki poziom adrenaliny, poczucie prawdziwej euforii, gdy wypatrzymy brązowy łepek w zaroślach, uczucia te mogą nas uzależnić, jak wszystko, co daje nieprawdopodobną przyjemność. Jest to jednak zupełnie nieszkodliwe uzależnienie.
Nie wspomnę o samym zbawiennym spacerze po lesie. Kontakt z naturą jest nam przecież niezbędny do szczęśliwego życia.
Grzyb śni się po nocach, bezkarnie i długo,
dopóki nie przejrzy świt blady na oczy.
Już masz go! Zwycięstwo! I wtedy dopiero
granicę rozkoszy prawdziwą przekroczysz.
On kusi i woła, leniuchu chodź do mnie!
Ty kosz, nóż, kalosze pakujesz przytomnie
i oczy nad ranem zmęczone przecierasz.
Już świt. Czas wyruszyć. Już wiesz, że to teraz!
A zatem - ruszamy na grzyby!
Kiedy na grzyby czyli kalendarz grzybiarza
W Polsce dzięki dużym obszarom leśnym (Puszcza Białowieska, Notecka, Bory Tucholskie, Bieszczady, Beskidy, itd.), nie mamy problemu w znalezieniu miejsca do wędrówki za grzybami. Oczywiście nie wolno nam zbierać grzybów w parkach narodowych i rezerwatach. Ale nie mamy na co narzekać, nie ma u nas zakazu zbioru grzybów, jak w Szwajcarii i Belgii, czy limitu zbioru, jak np. w Niemczech.
Musimy tylko wiedzieć, które grzyby żyją w symbiozie z jakimi drzewami, jakie podłoże preferują i w jakim czasie należy ich poszukiwać. Na przykład maślaki żółte żyją w symbiozie tylko z modrzewiami, lejkowce dęte z bukami. Opieńki, jak sama nazwa wskazuje, porastają pnie drzew, koźlarzy szukamy najczęściej przy brzozach. Gdzie las mieszany, z przewagą buków czy dębów, tam znajdziemy prawdziwki, które rosną często w towarzystwie czerwonych muchomorów. W sosnowych młodnikach warto rozejrzeć się za maślakami zwyczajnymi, a w piaszczystych lasach sosnowych poszukać gąsek czy rydzów. Wytrawni grzybiarze mają swoje miejsca, których nigdy nie zdradzają. Znacie to - Gdzie pan znalazł tyle grzybów? W lesie!
Przy ciepłej i deszczowej wiośnie możemy w niektórych rejonach Polski cieszyć się z pierwszych zbiorów prawdziwków, czy ostatnio popularnych żółciaków siarkowych, prawdziwych wrogów naszych drzew.
O smardzach nie wspomnę, gdyż są pod ścisłą ochroną.
Znawcy twierdzą, że trzeba obserwować ilość opadów na początku czerwca. Jeżeli jest dużo deszczu i ciepło, wysyp letni owocników mamy zapewniony.
Już od końca czerwca wyruszamy na poszukiwanie pieprzników jadalnych, czyli popularnych kurek, prawdziwków, maślaków, koźlarzy, niemek.
Potem krótka przerwa, grzyby nagle znikają z lasu. Nie ma ani jednego. To sarny, dziki, jelenie, żuki i ślimaki wyjadają resztki, które zostały po naszych zbiorach.
A jesienią przy sprzyjającej aurze czeka każdego grzybiarza prawdziwa uczta. Las wita nas całym swoim bogactwem.
Nawet po pierwszych przymrozkach warto szukać opieniek czy popularnych gąsek.
Przy niższych temperaturach owocniki rzadziej są atakowane przez robaki. To dlatego jesienią nasze zbiory są najlepsze.
Marzeniem każdego grzybiarza jest trafić na wysyp grzybów i być pierwszym. To dlatego na „łowy” wyruszamy skoro świt. Oczywiście kąt padania promieni słonecznych jest korzystny w godzinach porannych, wtedy najłatwiej jest znaleźć grzyba.
Wiecie dlaczego najwięcej grzybów rośnie na ścieżkach? Często po nich chodzimy i grzybnia łatwiej się rozprzestrzenia.
Jak się przygotować na prawdziwą grzybową przygodę - co zabrać na grzyby?
Pamiętajmy, że las bywa zdradliwy. I zawsze możemy się zgubić.
Wygodne, najlepiej wodoodporne, stabilne buty trekkingowe z dobrym bieżnikiem to obowiązek każdego, kto zapuszcza się w knieje. Nigdy nie wiadomo, ile kilometrów przyjdzie nam w nich przejść.
Peleryna lub kurtka przeciwdeszczowa musi być. Grzyby rosną przecież w deszczu.
Saszetka biodrowa na telefon, mały, turystyczny plecak, a w nim obowiązkowo dobry termos z kawą czy herbatą, na zimno i na upał, pojemnik z kanapkami, scyzoryk, kompas (zaaferowani zbieraniem, często gubimy prawidłowy kierunek powrotny), mapa.
Dobrze jest mieć ze sobą jakiś środek na komary, czapkę z daszkiem no i oczywiście koszyk na grzyby. Siatki plastikowe są niedozwolone, tak samo jak plastikowe wiadra. Zerwane grzyby bez dostępu powietrza łatwo się psują, mogą być trujące.
Moim marzeniem jest specjalny plecak na grzyby. Najlepiej, żeby był co najmniej trzykomorowy. Rozkładany w razie potrzeby. Idziesz po lesie z małym, lekkim koszykiem, jak go zapełnisz, przystajesz, wsypujesz zbiory do plecaka, oddzielając maślaki od innych grzybów, żeby borowiki czy podgrzybki nie były upaprane śluzem. Część z nas wie, jaki to dramat, gdy grzybów jest tak dużo, że nie mamy już w co zbierać albo nie jesteśmy w stanie donieść naszych zbiorów do domu.
Początek poszukiwań
Już chmura z czoła schodzi. Głowa aż pod niebiosa.
Ten, co nie życzył dobrze, nie patrzy się z ukosa.
W piersiach duma potężna. Strach przed życiem zanika.
Odwaga i euforia jest w Tobie. Taka dzika.
To jakby bastion wroga w jeden ułożyć cmentarz.
Jakby w kosmos wylecieć. Jak znalazłeś, pamiętasz.
Mózg trzeba nauczyć widzenia grzybów. To nawet nie jest kwestia dobrego wzroku, że jedni widzą kapelusze, a inni się o nie potykają. To dlatego na safari przewodnik pierwszy znajduje dzikie zwierzęta.
Dobrze jest na samym początku poprosić osobę towarzyszącą o niezrywanie pierwszego okazu i pokazanie go nam. Chwilę popatrzymy i już jest łatwiej.
Kiedy znajdziemy pierwszego grzyba, warto stanąć i spokojnie się rozejrzeć. Jest duże prawdopodobieństwo, że wypatrzymy następne.
A nad tobą niebo się otwiera
i zanika wieczna ciemność życia,
gdy odkrywasz szczęście pośród liści
i wydobywasz je z ukrycia.
Odwieczny spór, wykręcać, wycinać czy wyrywać? Od lat toczą się dyskusje, co lepsze. Opieniek nie da się zbierać pojedynczo, najczęściej nożykiem obcinamy same łebki. W przypadku kani warto wyrwać ją z całym korzeniem, by sprawdzić, czy na trzonie nie ma pochewki, tak jak u muchomora. No i czy pierścień jest ruchomy. Większość grzybów podobno najlepiej jest wykręcić, nie zapominając o zasypaniu dołka ziemią, w celu ochrony grzybni.
Najważniejsze! Zbieramy tylko te grzyby, które dobrze znamy i których jesteśmy pewni. W razie wątpliwości radzimy się zaufanego znawcy. Oczywiście, korzystamy z atlasu, uczymy się, porównujemy, ale nigdy nie jemy tych, których nie znamy.
Na przykład jeden goryczak żółciowy, tak podobny do prawdziwka, choć nas nie otruje, zepsuje swym gorzkim smakiem całą potrawę. Młodego owocnika muchomora jadowitego (to ten z białym kapeluszem) można pomylić z młodą pieczarką. Zawiera te same toksyny, co muchomor zielonawy. Nieodwracalnie uszkadza wątrobę i inne narządy.
Co roku są doniesienia o śmiertelnych zatruciach, ktoś pomylił muchomora na przykład z kanią czubajką. Młode owocniki czernidłaka kołpakowatego są jadalne i bardzo smaczne, lecz wypity alkohol, nawet po trzech dniach od zjedzenia grzybów, powoduje ciężkie zatrucie.
Owocniki bardzo młode i te stare, często zapleśniałe i robaczywe zostawiamy w lesie, chociażby dla poczciwych żuków i ślimaków.
CZYTAJ TAKŻE:
Prawdziwy grzybiarz czyli etyka w lesie
Przwdziwy grzybiarz lubi zbierać, obierać, przyrządzać i jeść. Nie ma większej frajdy jak kieliszek wina, szklaneczka piwa lub maślanki (co kto lubi) po powrocie do domu i znowu każdy znaleziony grzyb jest w twoich rękach.
Grzyby po zebraniu bardzo szybko ulegają procesom gnilnym. Często z lasu niechcący przynosimy ślimaki, nie wspominając o robakach. Jeżeli nie przystąpimy od razu do pracy, może się okazać, że z przepięknych okazów prawdziwków zostały nam tylko wspomnienia.
Na pocieszenie chcę dodać, że nie musimy obierać ze skórki maślaków modrzewiowych. Tych zwyczajnych też nie. Są to najzdrowsze grzyby, właśnie ze względu na dużą ilość śluzu.
Oczyszczone grzyby dzielimy na te do słoika (najładniejsze, nieduże okazy), te większe do suszenia, część od razu na patelnię. Można jeszcze zamrozić małe prawdziwki, podgrzybki brunatne i kurki. W przypadku tych ostatnich należy je obowiązkowo zagotować, inaczej po rozmrożeniu będą gorzkie.
Czym zadowolić podniebienie
Po grzybobraniu tylko gorzej,
bo nie wiesz, czy go na patelnię,
czy w sosie smak cudny wydobyć.
Może ususzyć, by dzielnie
do gwiazdki pozostał, jak słodycz.
Spróbujcie usmażonego z masłem świeżego rydza, kapelusza kani czubajki à la kotlet schabowy, płachetki zwyczajnej, tzw. niemki w zalewie octowej czy opieńki w pomidorach.
Przypomnijcie sobie wigilijną zupę grzybową z suszonych podgrzybków, kapustę z suszonymi prawdziwkami i masłem. Niech wam się przyśnią klopsiki ze świeżych grzybów, grzybowy pasztet czy polędwica wieprzowa z kurkami.
To wszystko daje nam las. Nie wymaga wdzięczności, tylko szacunku.
Nie chce naszych śmieci, niedogaszonych ognisk, rabunkowej wycinki drzew, rozjeżdżania przez quady, odgłosów broni myśliwskiej.
Jak zobaczycie na leśnej drodze żuka odwróconego do góry łapkami, to zatrzymajcie się i pomóżcie mu wrócić do normalnej pozycji. Inaczej zginie.
I nie deptajcie swoimi butami bezdomnych ślimaków.
Jesteśmy tu tylko gośćmi.