Narty moja pasja! Jak to się wszystko zaczęło...

Karolina Sojka 25/09/2017

Spis Treści

    Na nartach jeżdżę od dziecka,  już nie wyobrażam sobie zimy bez desek. W dzieciństwie, całą rodziną, przede wszystkim jeździliśmy w polskie góry. Pamiętam srogie zimy, ale i brak śniegu w ferie. Zdarzały się takie sezony. Wówczas chyba najbardziej natrudzili się moi Rodzice, którzy obładowani swoim sprzętem narciarskim, dodatkowymi rzeczami dla mnie i siostry, kanapkami i termosami, rzeczami na zmianę, z ciężkim plecakiem na plecach, uczyli nas jeździć… Nie było depozytów, szafek, więc jeżeli od miejsca noclegowego było dość daleko, to najpotrzebniejsze rzeczy pakowało się ze sobą.

    Karpacz, rok 1987 (album rodzinny)

    POCZĄTKI

    Czasy były takie, że technologia jeszcze nie rozwinięta, o bieliźnie termoaktywnej nikt w Polsce nie słyszał, więc trochę się dźwigało na plecach ;). Śniegowce Relaksy, testowane kolejno przez moją siostrę, potem przeze mnie, dużo przetrwały podczas zimowych ferii. Zbyt duże kurtki, czy spodnie, wówczas zupełnie nie miały znaczenia. Liczył się wyjazd i przygody, które czekały na nas w górach! Moda i funkcjonalność była wtedy mało ważna. Pamiętam, jak zdarzało się, że od 05:00 rano stawaliśmy w kolejce na Kasprowy, żeby wjechać wyciągiem… Monstrualne kolejki pod wyciągami, w schroniskach nieprzyjemna obsługa, a do tego często brak możliwości skorzystania z toalety, albo wygórowana cena za nią . Często rezygnowaliśmy ze stania w kolejce i po prostu podchodziliśmy w sprzęcie narciarskim na szczyt. Podejście niestety zajmowało kilkadziesiąt minut, zjazd trasą już tylko kilka… Niestety na to wszystko składały się nieprzygotowane trasy narciarskie, wystające kamienie spod śniegu… a jednak mimo to, dałam radę! Stanęłam dzielnie na nartach mając 4 lata.

    Początki nie były wesołe. Nieraz cisnęłam plastikowymi wówczas nartami w śnieg, ze złości, że nie chciały prawidłowo jeździć. Nie raz wyłam z zimna, z tego, że nie dam rady podchodzić, po raz nasty w ciągu dnia, pod wyciąg… Jednak wpatrzona w Rodziców, którzy cierpliwie tłumaczyli, pokazywali na czym to wszystko polega, uznałam, że też się nauczę! Metodą prób i błędów, kilkunastu upadków w ciągu dnia, udało się- zjechałam całą trasę na kreskę! To był wyczyn! Do dzisiaj pamiętam jak zatrzymałam się na płocie z siatki, cała, przerażona, ale przeszczęśliwa.

    Było mnóstwo frajdy, śmiechu, niezapomniane chwile. Wszystkie te doświadczenia i trudy nauczyły mnie wytrwałości, że ciężka praca popłaca i że narciarstwo jednak lubię. Zahartowałam się, zaciskałam zęby i dzisiaj narciarstwo sprawia mi niesamowitą radość!

    W ALPACH

    Polskie górą są cudowne, ale jak dla mnie, do trekkingu wiosną, latem, czy wczesną jesienią. Zimą wybieram narciarstwo jednak poza granicami Polski.

    Pierwszy wyjazd narciarski do Austrii- odbyłam już jako nastolatka. Szok i niedowierzanie – wszystkie stoki od rana przygotowane, ludzie na stoku i w schroniskach/restauracjach uśmiechnięci, słońce w pełni przez większą część dnia! Owszem bywały zamiecie, śnieżyce i trudne warunki, ale w ten sport to też jest wpisane.

    Austriackie trasy narciarskie są dobrze oznakowane, zgodne z mapką narciarską, którą otrzymuje się przy zakupie skipasa, komfortowe wyciągi z podgrzewanymi siedzeniami i do tego gwarancja śniegu! Trasy mają średnio po kilka kilometrów, a zdarzają się często kilkunastokilometrowe! Nie ma kolejek, rozpychania się w nich. Infrastruktura jest rozbudowana na tyle, że każdy znajdzie dla siebie odpowiednią trasę. Niesamowita przyjemność i możliwość cieszenia się tym, co najbardziej kochasz.

    Raz zasmakowałam białego szaleństwa poza Polską i od tamtej pory jestem już wierna wyjazdom w austriackie lub włoskie góry.

    Wyjazdy zagraniczne można rezerwować w sezonie letnim- większy wybór i lepsza cena. Często wybierałam apartamenty, w których bez problemu można funkcjonować w kilka osób. Kuchnie zawsze są zaopatrzone w porządny sprzęt, na którym gotowanie nie sprawia problemu. Można również wybrać opcję hotelową ze śniadaniem i obiadokolacjami- zero gotowania własnych posiłków i chodzenia na zakupy. Kto co lubi:)

    W tym roku sezon narciarski rozpoczęłam w Austrii, w Sankt Anton, pod koniec stycznia.

    Mapa tras narciarskich, masyw Arlberg

    Przepiękne miejsca, przepiękne góry, trasy narciarskie i nieustające słońce, które każdego dnia witało nas na stoku.


    CZYTAJ TAKŻE:


    JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ

    Dzień zaczynam od pożywnego śniadania. Owsianka z bakaliami i bananem, na ciepło. Potem mała czarna i ku przygodzie! Jeszcze tylko batonik do kieszeni, kilka euro, które wykorzystam podczas przerwy na stoku i w drogę!

    Niezależnie w ile osób wybierasz się na narty i jak daleko masz do stacji narciarskiej, na miejscu, sugeruję skibusa. Jest w cenie skipassa, a Ty nie musisz się martwić o paliwo w aucie, warunki pogodowe, czy stan umysłu i ciała. Skibus dowiezie Ciebie bezpiecznie i z reguły pod sam wyciąg. Coraz częściej w Austrii są popularne przechowalnie sprzętu narciarskiego (Ski Depot) czyli nie musisz wychodzić z domu/hotelu/apartamentu w butach narciarskich i z nartami w ręku. Ten przywilej jest również w cenie skipassa! Codziennie czekają na Ciebie wysuszone buty narciarskie- nie musisz się martwić, że rano twoja stopa spotka się z zimnem ;)

    Pomimo że na narty jeżdżę w trakcie urlopu, nie przeszkadza mi, że wstaję przed 07:00, a wszystko po to, aby być jak najwcześniej na stoku. Z samego rana stoki wyglądają przecudnie! Wyratrakowane, istny „sztruksik”, po którym jeździ się jak nożem po maśle.

    Lata praktyki nauczyły mnie jak ważne jest warstwowe ubieranie na stok. W czasach dzieciństwa, nie było możliwości zakupienia bielizny termoaktywnej, polarów, czy kurtki. Po intensywnym wysiłku bawełniana koszulka, bluza, czy sweter po prostu były mokre. Teraz, kiedy w Polsce jest wybór i dostatek odzieży outdorowej, wiem, że warto zainwestować. Nie musisz jeździć z dodatkowymi ubraniami na stok. Nawet jeżeli mocno się zgrzejesz, po chwili wszystko wyschnie, odparuje, a Ty dalej możesz cieszyć się narciarską przygodą.

    Od lat towarzyszy mi Jack Wolfskin, którego testuję w przeróżnych warunkach. Spodnie sprzed 10 lat dalej służą dzielnie, natomiast w tym roku miałam przyjemność testować nową kurtkę narciarską. Nieprzemakalna, oddychająca i z kompleksowym wyposażeniem.

    Słońce towarzyszyło nam każdego dnia, stoki przygotowane na 5+

    Odpowiednia na stok, ale również poza nim. Posiada kieszenie biodrowe, oraz mniejsze na drobne akcesoria, karnet narciarski, poza tym jest wyposażona w fartuch śnieżny, system RECCO i membranę. Ale to wszystko jest jakby w standardzie- co mnie przede wszystkim zaskoczyło- nareszcie nie marzłam!

    Pierwszego dnia - znając swoją naturę zmarzlaka - ubrałam się standardowo na cebulkę. 3 warstwy, w tym polar 200 (zawsze go zakładałam) i nowa kurtka narciarska. Dumna z siebie w nowej kurtce i faktu, że nie będzie mi zimno, ruszyłam na stok! Zdążyłam zjechać 2 trasy a tu niespodzianka- jest mi za ciepło! To się nie zdarza - a jednak! Polar powędrował do plecaka i jeździłam tylko w dwóch warstwach, do końca dnia! Przy temperaturze -8˚C, lekkim zachmurzeniu czułam niesamowity komfort! Do końca pobytu zakładałam już tylko dwie warstwy J Nie dość, że kurtka funkcjonalna, dopasowana i w przepięknym kolorze, to jeszcze ciepła!

    Zaprzyjaźniłam się z nią już na dobre. Skupiam się tylko na jeździe. Narciarzy wokół prawie w ogóle- trasy szerokie, można ćwiczyć technikę i podziwiać widoki! Narciarstwo jest jedną z moich miłości. Zaraziłam ją mojego Męża i Przyjaciół, który dzielnie nauczyli się szusowania pod moim okiem. Ten sport ma to do siebie, że nigdy nie jest za późno na naukę. Wystarczą chęci, trochę odwagi, warunki i dobre towarzystwo. Dzisiaj wierzę również w to, że moja kilkuletnia córka polubi ten sport i kiedyś opowie swoją przygodę z narciarstwem.

    Powiązane Wpisy

    Powiązane produkty