Sylwester w Kathmandu - tak się zaczyna nasza przygoda z Nepalem. Bez huku petard, za to z hałasem miasta i jego magicznymi zapachami kadzideł, przypraw i miejscowego jedzenia a także wszechobecnego kurzu. Jest przyjemnie ciepło, jednak z każdą godziną temperatura szybko spada. Miejscowi chodzą w klapkach i puchowych kurtkach, i taki strój jest chyba najlepszym rozwiązaniem na tę zmienną okoliczność pogody na początku stycznia.
31 grudnia 2016 r.
Pierwsze kroki, po zrzuceniu plecaków w guest housie, kierujemy na Thamel. Dzielnica bardzo turystyczna, tłoczna, więc gwarna i kolorowa z niezliczoną ilością straganów, sklepów, restauracji, biur i wszelkimi innymi dobrami. Trafiamy w końcu do lokalnej knajpy na pięterku, gdzie zamawiamy dhal, ryż z różnymi dodatkami i pikantnymi sosami, do tego piwko oczywiście o mocnej nazwie MtEverest, jakże by inaczej.
Żadnych turystów w knajpie, sami swoi, wszyscy jedzą rękoma, więc my też. Zadowolone i już konkretnie zmęczone po całym dniu i podróżny, wracamy do pensjonatu, gdzie na dachu o północy wypijamy jeszcze coś procentowego. Na mieście cisza, w oddali jakaś muzyka... żadnych petard. Cudownie! Żeby jeszcze po pokoju nie chodziły karaluchy, byłoby idealnie...
1 stycznia 2017 r
Rano przy śniadaniu zagaduje nas dziewczyna z Polski, która podróżuje po Nepalu z tubylcem. Proponuje nam wspólny wypad do Bhaktapur po południu. Do tego czasu my postanawiamy zwiedzić Patan Durbar Square. Patan jest jednym z najstarszych miast buddyjskich. Znajdują się tu świątynie, dziedzińce, rzeźby przedstawiające bóstwa ważne dla hinduizmu jak i buddyzmu. Trzy główne dziedzińce w pałacu to Mul Chok, Sundari Chok i Keshav Narayan Chok.
Trochę kropi, ale jest klimatycznie i kolorowo, jak w zaczarowanym świecie. Taksówkarz czeka na nas w umówionym miejscu i po godzinie zwiedzania wracamy. Razem z naszymi nowo poznanymi znajomymi idziemy coś zjeść. Nepalczyk zaprowadza nas do miejscowej pierogarni. By było szybciej sam pomaga lepić pierogi. Pychotka. Obowiązkowo Masala Tea. Łapiemy taksówkę i po godzinie jazdy zatłoczonymi ulicami docieramy na Bhaktapur.
Cudowne stare miasto z IX w. wpisane do UNESCO. Zniszczony znacznie przez trzęsienie ziemi jakie nawiedziło Nepal w kwietniu 2015.
Kupujemy w jakiejś budce po kubku z jogurtem. Trochę ryzykowne ale jest pyszny, z mleka kóz, które też kręcą się po mieście. Wieczór na Thamelu. Trochę się gubimy i znajdujemy w ciemnościach i mnogości uliczek i zakamarków. Mapa na nic... Tym razem kolacja na ulicy. Zamawiamy paneery kokosowe i makaron z warzywami. Taki był pierwszy dzień Nowego Roku.
CZYTAJ TAKŻE:
2 stycznia 2017 r.
Dziś w planie trzy miejsca, więc sporo atrakcji nas czeka. Zaczynamy od Świątyni Małp- Swayambhunath. Jest na wzgórzu oddalonym od Kathmandu jakieś 3 km. Na szczyt wiedzie kilkaset schodów, dokładnie 365, a po drodze wszędzie widać bawiące się, śpiące lub iskające się małpy. Co za widok. Trzeba jednak uważać bo bywają agresywne.
Na górze charakterystyczna biało-złota kopuła a na czubku wielkie oczy. Dookoła małpy, bezpańskie psy, ludzie, kadzidła i muzyka, mantra. To wszystko niemalże hipnotyzuje. Obowiązkowe trzy obejścia stupy by zakręcić młynkami modlitewnymi i schodzimy na dół.
Teraz czas na Durbar Square.
Wejście płatne 1000 rupii czyli 10$. Nadszarpnięte czasem i trzęsieniami ziemi pałace i budynki świątynne- oto nasz widok. Po obejściu całego terenu próbujemy pieszo dojść do ostatniego punktu programu na dziś. Kończy się jednak, ta godzinna próba, złapaniem taksówki. Nasz cel-na dobry koniec -cmentarzysko, kompleks świątynno-kremacyjny Pashupatinath. Wejście na teren tradycyjnie już 1000 rupii i do tego 200 dla kolesia, który się do nas przyczepia by poopowiadać o tradycji pochówku w Nepalu. Wszędzie w powietrzu drażniący dym palonych ciał. Akurat przynoszą kolejne... Wnoszą je żałobnicy- mężczyźni, kobiety pozostają w pewnym oddaleniu. Prochy po spaleniu wrzucane są do rzeki... świętej rzeki Bagmati.
Po przeciwnej stronie rzeki znajduje się kompleks 15 chatri – kaplic wotywnych poświęconych Śiwie Pandra Shivalaya. Po tej stronie można też zobaczyć świętych mężów, lub podających się za nich, z charakterystycznymi nagimi ciałami posypanymi popiołem, w dredach, z mętnymi od haszyszu oczami... A nas oczy pieką od dymu, więc powoli wracamy na Thamel.
3 stycznia 2017 r
Przygodo witaj! Ruszamy do Pokhary, by zrobić treking w okolicy Annapurny.
W drogę!