Vanem przez Europę – rzuć wszystko i ruszaj przed siebie! Część I

Basia & Kamil 20/12/2021

Spis Treści

    Vanem przez zachodnią Europę, czyli podróż w poszukiwaniu odpowiedzi na wiele pytań związanych z „byciem tu i teraz”. Jeśli zastanawiasz się czasem, czy warto byłoby zmienić swoje życie, to ten tekst może pozwoli Ci się zmobilizować.  Nie zaskoczymy, jeśli powiemy, że mieliśmy podobne dylematy. Zapraszamy Cię w takim razie byś zobaczył/a na naszym przykładzie jak to się wydarzyło, że mieszkamy w 25-letnim samochodzie i codziennie śpimy gdzie indziej.

    Vanlife – nasz sposób na życie

    ElCap.Van - tak nazwaliśmy nasz samochód a dokładnie model VW T4 z 1996 roku. Tak, staruszek ale właśnie o to w tym chodzi.

    Ale może od początku. Skąd wziął się pomysł wyruszenia w podróż marzeń? Bo chyba tak możemy nazwać początek naszej drogi, którą jako przysłowiowi nomadzi postanowiliśmy doświadczyć. Oczywiście idea vanlife’u podobała nam się od wielu lat. Oglądaliśmy wiele filmów, zdjęć poświęconych tej formie podróżowania, ale zawsze coś nie pozwalało nam samym na przekroczenie tej granicy, która wydawała się być może zbyt odległa, by zrealizować swoje cele i pragnienia. Oczywiście podróżowaliśmy wcześniej, lecz były to raczej krótkie wypady na tzw. city breaki. Zawsze było nam mało. Oboje jesteśmy osobami, które na co dzień są bardzo aktywne, głównie wspinamy się sportowo, nie obce są nam także takie aktywności, jak narty, żagle, jeżdżenie na deskach czy slackline. Dlatego też zawsze stawialiśmy na aktywne spędzenie czasu. Tak już mamy, trochę nie potrafimy odpoczywać, a może odpoczynek dla nas, objawia się w innej formie niż, ma to z reguły znaczenie? Wracając do tematu, kilkudniowych wyjazdów, zawsze staraliśmy się zobaczyć jak najwięcej w możliwie jak najkrótszym okresie, by móc na sto procent wykorzystać dany czas. Lecz nigdy nie wracaliśmy do domu z poczuciem, że to już ten moment. Wręcz przeciwnie, zawsze towarzyszyło nam przeświadczenie, że zbyt krótko jesteśmy w tym miejscu, by móc „poczuć” dany klimat i poznać wyjątkowych ludzi. Jak się okazuje, podróże to przede wszystkim ludzie i ich historie. Tak więc odważyliśmy się żyć, tak jak to zawsze sobie wyobrażaliśmy. Jako, że mieliśmy pracę, która pozwalała mam mieć dużo wolnego czasu i pomogła odłożyć fundusze, postanowiliśmy zostawić za sobą nasze życie i spróbować czegoś nowego, nieznanego, a tym samym bardziej satysfakcjonującego.

    Może ktoś pomyśleć, że była to decyzja zbyt absurdalna i porywcza. I ma racje, taka właśnie była. Ale czy w życiu nie chodzi o to, by żyć na maksa i nie oglądać się za siebie? Dla nas odpowiedź jest jedna. Nigdy naszym celem nie była praca na etacie, a wizja kredytu na mieszkanie zawsze nas odstraszała na tyle by móc stwierdzić, że dobrze robimy. I tak już od prawie 3 miesięcy naszym domem jest nasz van, zgodnie z powiedzeniem vanlife’u, „nasz dom jest tam, gdzie akurat jesteśmy”. I jest to piękne uczucie wolności, które polecamy każdemu, by choć spróbować postawić stopę o centymetr dalej i wyjść z naszych iluzji życia takiego, jakiego oczekuje od nas społeczeństwo, rodzice czy znajomi. Wizja na poprawne życie, tzw. bezpieczne życie bardzo często kłóci się z naszymi pragnieniami. A pamiętajmy by nie spełniać oczekiwań ludzi, tylko swoje. To właśnie każdego dnia, pozwala nam cieszyć się sobą i życiem, jakie postanowiliśmy prowadzić.

    El Cap Van 2

    Wszystko za życie - jak film wpłynął na naszą decyzję

    Zostawiając za sobą, trochę ten filozoficzny ton, chcielibyśmy powiedzieć Wam jak to dalej było z tym Vanem. Kupiliśmy samochód, poszło to dosyć sprawnie, bo mieliśmy dużo szczęścia i trafiliśmy na wspaniałych ludzi, którzy sprzedali nam „Elcapa” w świetnym stanie. Zależało nam by był to VW, gdyż jest to kultowy samochód i od niego w zasadzie zaczęło się podróżowanie. Niestety nie mogliśmy sobie pozwolić na klasycznego „ogórka” gdyż po pierwsze, koszty zakupu są bardzo wysokie, a po drugie, byłby on za mały na długie wyjazdy, które mieliśmy zamiar realizować. Trochę rzeczy trzeba jednak spakować, a nasz obecny samochód pozwala nam dodatkowo na to, by spokojne w nim stać i czuć się komfortowo. Uwierzcie nam, pod względem miejsca to prawie tak jakby mieszkać w kawalerce w Warszawie, a na pewno w mieszkaniu w Japonii. A właśnie Japonia. Gdyby nie ona w sumie to może cały ten vanlife, albo by się nie udał albo, co bardziej realne, odłożyłby się w czasie. Już spieszymy z wyjaśnieniem. Przed całym tym zamieszaniem, postanowiliśmy polecieć do Azji i tam w pierwszej kolejności zwiedzić Japonię, oczywiście w formie autostopowej. Następnie chcieliśmy przedostać się na kolejne wyspy, tj. Filipiny, Indonezja, etc. Jak to my, mieliśmy ogólny zarys, ale nic szczególnego, dlatego postanowiliśmy na pełen spontan. Kierunki wyznaczone, ale oczywiście czas i nasze jestestwo w danym momencie, to sprawa drugorzędna. Bilety zakupione, plecaki spakowane a tu nagle, pach, covid, pandemia, zamieszanie. Ogólnie pełen chaos, który uniemożliwił nam odbycie tej podróży. Ale nic straconego. Bilety nadal są do zrealizowania, więc Azja nie ucieknie, a jedynie trochę się opóźni. Przez ten czas całego tego bumu pandemicznego, nie mogliśmy podróżować, zresztą doskonale wiecie jak było. Zaczęliśmy więc szukać alternatywy i jakiegoś sposobu na podróżowanie, który nie będzie nas ograniczał, gdy tylko granice znów się otworzą dla turystów. Pewnego wieczora, postanowiliśmy obejrzeć film Wszystko za życie (tytuł oryginalny - Into the wild) z głównym bohaterem Alexandrem Supertrumpem, który był i jest zapewne inspiracja dla wielu podróżników. I to właśnie jego postać, przypomniała nam czego tak najbardziej w życiu pragniemy i może, to ten czas by zacząć to realizować. Nie chcielibyśmy tutaj robić dokładnej recenzji filmu, bo to nie ten czas i miejsce. Chcemy jedynie Wam go polecić i odesłać do cudownej podróży, która pozwoli przewartościować niektóre rzeczy w życiu. W naszych głowach idea Vanlife’u była znów żywa i tym razem bardzo blisko spełnienia. Wszystko, co działo się później to przygotowanie do tego, by ten pomysł mógł się zmaterializować. W końcu się udało. Mamy to, mamy nasz wymarzony samochód i szansę na doświadczenie bardzo prostego życia, które od dawna było naszym celem.

    El Cap Van 4

    Nasz nowy dom – Van z 1996 roku

    Samochód kupiony, to teraz czas na projekt budowy. Jeśli myślicie, że mieliśmy pełne strony szkiców i idealnych rysunków, to musimy Was znów zaskoczyć i powiedzieć, że plany zmieniały się tak szybko, jak to, w jakim tempie udało nam się skończyć tego vana. 42 dni to czas, w którym od kupienia, do stanu możliwości zamieszkania udało nam się przekształcić nasz domek na kółkach. Nie chcielibyśmy akurat tutaj pisać o całej budowie, jeśli jesteście ciekawi szczegółów odsyłamy Was na naszego instagrama- elcap.van, gdzie macie możliwość prześledzenia całości procesu, jakim było majsterkowanie i zabawa w budowniczych.


    CZYTAJ TAKŻE:


    Poznajcie El Capa

    Chcielibyśmy w skrócie przedstawić Wam pierwszoplanowego bohatera naszej eskapady, czyli ElCapa. Pomysł na nazwę naszego vana wziął się oczywiście od słynnej mekki wspinaczkowej, czyli Parku Yosemite w Stanach Zjednoczonych, a konkretnie dziś słynnej już w całym wspinaczkowym światku skały o nazwie El Capitan. Dla osób, które nie są w tematyce wspinaczkowej, mogą kojarzyć tę liczącą ponad 900 m połać skalną, z dokumentu gdzie wspinacz Alex Honnold, podjął, zresztą udaną próbę wejścia na szczyt drogą Freerider przez użycia liny - bez żadnej asekuracji. W żargonie wspinaczkowym takie wejście nazywa się przejściem free solo. Dla nas była to naturalna decyzja i stwierdziliśmy, że taka nazwa idealnie odda naszą pasję jaką bez wątpienia jest wspinaczka i ukierunkuje ludzi, przez chociażby samą nazwę i nasze logo, do tego, co dla nas jest ważne.

    Co zabrać w podróż Vanem po Europie?

    Przechodząc do wyposażenia naszego vana, to musielibyśmy napisać tutaj parę stron, by dokładnie to opisać, jednak nie mamy tyle czasu. Z pewnością taki dokładny tekst wkrótce powstanie. Skracając, oczywiście, nie pochopnie - w naszym domku znajdują się szafki na ubrania oraz mini spiżarnia, która znajduje się w górnej części nad szoferką samochodu. Mamy również rozkładane łóżko, które na co dzień jest w kształcie litery L. Gdzie prawa część jest stała, a lewa się rozsuwa. Nasze materace spełniają dwojakie znaczenie. Zdecydowaliśmy się na to, by spać na crash padach (materace wspinaczkowe do boulderingu - formy wspinaczki do kilku metrów bez użycia asekuracji, wtedy te materace w razie upadku chronią i tłumią upadek). Chcieliśmy zaoszczędzić miejsca w vanie, dlatego zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie. Dodatkowo posiadamy dmuchaną matę do spania, taką jak używa się w namiotach. Jest ona na tyle elastyczna, że spokojnie mieści się w wymiarach naszego stelaża, a także co najlepsze zapewnia komfort spania. Jednak crashpady są dość twarde a tego typu maty pozwalają naprawdę dobrze izolować oraz spełniać rolę nawet „domowego” materaca - serio!

    Dodatkowo w naszym vanie mamy dużo miejsca pod łóżkiem gdzie trzymamy pełno plastikowych opakowań, w których znajdują się nasze rzeczy. Zaczynając od wspinaczkowych poprzez plecaki, środki higieny osobistej, ręczniki, ciuchy, i różnego rodzaju rzeczy. Ich miejsca podczas podróży ulegają zmianom - to całkiem normalne. Chcieliśmy być niezależni od prądu i wody dlatego mamy system solarny na dachu o wartości dwóch paneli, każdy po 100 W i odpowiednią do tego instalację i podzespoły, a także domowy zlew, z baterią, a pod nim dwa zbiorniki na wodę. Jeden z czystą wodą a drugi na wodę tzw „szarą”, każdy z nich po 20l. Nam to spokojnie wystarcza. Mniej więcej wody wystarcza nam na 3, czasem 5 dni. Vanlife idealnie uczy oszczędzania wody. Co może zaskoczyć. Dowiadujemy się, że możemy umyć się w 5-7 litrach wody na dwie osoby i to całkiem porządnie - tak jak w domu. To teraz proszę pomyślcie ile wody zużywamy w domu. A jeśli już jesteśmy przy kąpieli to dla nas rozwiązaniem jest prysznic grawitacyjny o pojemności 10l. My korzystamy z prysznica marki Sea To Summit. Jest bardzo kompaktowy, i bardzo dobrze działa. Jeśli mamy oczywiście możliwość korzystamy z publicznych pryszniców w mieście oraz na stacjach benzynowych. Najczęściej jednak korzystamy z naszego mini zestawu, który wieszamy na tylnych drzwiach, dodatkowo racząc się pięknymi widokami podczas kąpieli. To właśnie sedno tego typu podróżowania, to między innymi dla takich momentów warto było wyruszyć w podróż. Jeśli chodzi o toaletę, to posiadamy podróżną toaletę marki Thetford. Bardzo znana w podróżach vanami lub kamperami, oczywiście, jak mamy możliwość korzystamy także z publicznych toalet. Pewnie zastanawiacie się, a co jeśli jesteśmy z dala od cywilizacji. Już spieszymy z wyjaśnieniem, nasze potrzeby załatwiamy w naturze w taki sposób, by jak najmniej w nią ingerować. Posiadamy saperkę, która możemy wykopać odpowiedniej wielkości dołek, a następnie, już po załatwieniu naszych spraw, wszystko sprawnie zakopać, by nie pozostał bo nas żaden ślad.

    El Cap Van 1

    Reasumując nasz Elcap jest naszym domem, dlatego, chcieliśmy, by był jak najbardziej przyjazny w mieszkaniu i oddawał nas oraz to czym się interesujemy i co kochamy.

    Jeśli chcecie wiedzieć, co jedliśmy, gdzie się wybraliśmy, i jakie miejsca możemy Wam polecić koniecznie przeczytajcie drugą część naszego artykuł: Vanem przez Europę – rzuć wszystko i ruszaj przed siebie! Część II.

    Powiązane Wpisy

    Powiązane produkty