Cześć i czołem, tutaj dom.w.plecaku, czyli podróżująca rodzina 2+1: Mama Asia, Tata Radek i mała Ida. Bardzo nam miło, że możemy napisać w tym miejscu kilka słów o sobie. Fajnie, że jesteś. A teraz do rzeczy!
Nasza córka ma już skończone 16 miesięcy, ale jest aktywną podróżniczką od 3 miesiąca życia. Sama idea podróżowania z dzieckiem nie powstała dopiero po urodzeniu się naszej córki. Jako para bujamy się po świecie już od prawie 10 lat. Mamy za sobą parę kilometrów autostopem, garść zdobytych szczytów górskich i kilka większych i mniejszych podróży w portfolio Do czasu urodzenia się Idy udało nam się odwiedzić chyba 13 krajów (m.in.: Rumunia, Gruzja, Indonezja, Maroko, Macedonia), a samo włóczenie się po świecie jest zdecydowanie naszym wspólnym hobby. Nie było więc dla nas innej opcji, niż wziąć małą pod pachę i, jak tylko będzie to możliwe, ruszyć na szlak przygód. Tak też zaczęliśmy kompletować szczyty Korony Gór Polskich z Idką, od kiedy skończyła 3 miesiące (obecnie na koncie 12 sztuk).
W tym samym czasie wyruszyliśmy na pierwsze wspólne wakacje. Dwutygodniowa objazdówka po Czechach i Morawach. Trochę obawialiśmy się dalszego wyjazdu z takim małym bąkiem, a kraj naszych południowych sąsiadów nigdy nas nie zawodzi, więc zdecydowaliśmy się na ten kierunek.
W tym roku jednak zapuściliśmy się nieco dalej, bo aż do Bośni i Hercegowiny. Plan na podróż? Dotrzeć jak najdalej. Niestety, nie mogliśmy być niczego pewni, bo nasza córka nienawidziła jeździć samochodem. Piszę o tym w czasie przeszłym, bo wydaje nam się, że cała ta trasa (ok. 4 tys. km w samochodzie) sprawiła, że przekonała się do dłuższych tras. Nasz wyjazd bardziej szczegółowo opiszemy w dalszej części artykułu.
Co więcej o nas? Bujamy się po świecie, włóczymy po górach, łapiemy fale na SUP-ie, a robimy to wszystko z maluchem pod pachą, stawiając nacisk na emocje i przygodę, a niekoniecznie wygodę.
Podróże z małym dzieckiem – co zabrać?
Co zabrać, co zabrać? W zasadzie wszystko – naszym środkiem lokomocji jest samochód kombi i jeszcze dodatkowo mamy bagażnik dachowy. Jak Idka miała 3 miesiące, to na wakacje zabraliśmy nawet wanienkę, ale w tym roku obyło się bez takich wariacji. A tak całkowicie serio, to musimy przygotować się, że nasze dziecko zajmie zdecydowaną większość przestrzeni magazynowej.
Jest kilka szkół pakowania się. Jedni są minimalistami i pakują tylko naprawdę niezbędne rzeczy. My natomiast jesteśmy zwolennikami zabrania sporego bagażu. Często zbyt dużego. Ale najczęściej wymuszonego różnorodnością aktywności podczas wyjazdów. To nas delikatnie usprawiedliwia. Delikatnie.
Zacznijmy od gór – trzeba być przygotowanym na wszystko. Obowiązkowy jest zapas ubrań na każdą pogodę, do tego niezbędnik taki jak apteczka, jedzenie, nóż oraz czołówka czy inne źródło światła w przypadku przedłużenia się wizyty na szlaku. Do niezbędnika dorzucamy kilka zabawek i podręczne przekąski dostosowane do wieku dziecka. Może i jesteśmy dziwni, ale zawsze mamy ze sobą leki przeciwgorączkowe i środki na ukąszenia czy uczulenie. Oczywiście dla małej – my jakoś zniesiemy ukąszenie komara. Naszym całkiem nowym odkryciem jest parasolka. W góry chodzimy z nosidłem. W przypadku deszczu chcemy ochronić naszą córkę przed zmoknięciem. Niestety, Ida nie znosi być przykryta peleryną czy inną kurtką przeciwdeszczową. Mieliśmy z tego powodu kiedyś niezłe perypetie, ale ostatnio wpadliśmy na pomysł z parasolką. Najpierw sprawdziliśmy go przy małym deszczu, a potem w Górach Sowich przy okrutnej ulewie. Działa.
Jeśli natomiast mówimy o dłuższych wypadach, to my osobiście pakujemy rzeczy dużych (mama i tata) w dwa plecaki, a resztę pozostawiamy Idzie. Z rzeczy, powiedzmy oczywistych, warto zabrać ogromny zapas ubranek dla dziecka. Na pranie szkoda marnować czasu, a i okoliczności może po prostu do tego nie być. W naszym przypadku i jedno, i drugie. Nie lubimy marnować czasu na takie rzeczy, a do tego zdarza się, że nie mamy dostępu do dużej ilości bieżącej wody. Oczywiście są sytuacje awaryjne, że pranie trzeba wykonać (eh...), ale raz na jakiś czas warto wyprać też nasze dziecko.
Wspominając wcześniej o sporym bagażu mamy też na myśli sporą intensywność wyjazdu. Były spacery po górkach, było pływanie SUP-em, był camping, wyjście do miasta i lasu. Na to wszystko musimy się przygotować podczas naszych wyjazdów. Stąd ciasno wypchany bagażnik
Śpiąc w namiocie oraz przy wątpliwej jakości warunkach sanitarnych w hostelach, które wybieramy, musimy trochę improwizować. Na tegorocznym wyjeździe do Bośni odkryliśmy niebywałą multifunkcjonalność miski na pranie. Takiej miękkiej z marketu. Służyła nam jako torba na zakupy, pojemnik na piknikowe rzeczy, oczywiście jako miska do prania i co najważniejsze jako wanienka dla naszej córki. Oprócz w/w zalet, można ją złożyć w rolkę i nie zajmuje prawie w ogóle miejsca. Taka reklama. Chyba musimy zacząć sprzedawać takie miski jako sprzęt turystyczny.
Ostatnią dziwną rzeczą, którą zabraliśmy na wyjazd na Bałkany był fotelik do karmienia! Po prostu złożyliśmy go odwrotnie do szwedzkiej instrukcji obsługi i upchaliśmy w wolną przestrzeń samochodu. Ktoś może pomyśleć, że srogo nas pogrzało, ale bez tego fotelika wyjazd straciłby zdecydowanie na jakości. Nasza córka jest łasuchem i potrafi dłuższą chwilę posiedzieć przy pomidorku czy innym arbuzie. Jednego i drugiego na Bałkanach nie brakuje, a dla nas była to chwila na wypicie kawy i zjedzenie wspólnego śniadania. Brzmi dziwnie, ale krzesełko do karmienia być musi!
Czyli bez czego my nie wyobrażamy sobie pojechać na długi wyjazd:
- Kuchnia - kuchenka turystyczna sztuk 2 (jedna dla dużych, druga dla małych; zapas gazu of kors), zestaw naczyń, przekąski i słoiczki dla dziecka,
- Łazienka - leki/kosmetyki/artykuły higieniczne,
- Jadalnia - składany stół i zestaw krzeseł (takich wędkarskich) + krzesełko do karmienia,
- Garderoba - zapas ciuchów (od butów górskich, przez ciepłą czapkę, aż po koszulkę UV),
- Sypialnia – namiot, śpiwory, materac,
- Salon gier i zabaw - zestaw książeczek i ulubionych zabawek dziecka + karty,
- Supermiska
- UBEZPIECZENIE zarówno turystyczne jak i samochodu,
- Międzynarodowe Prawo Jazdy, jeśli jedziemy poza UE – niekoniecznie nam się przyda, ale po co ryzykować problemami na granicy czy przy kontroli granicznej.
Podróż z dzieckiem samochodem – jak się przygotować?
Podróż samochodem, bo w ten sposób się przemieszczamy, była przez długi czas dla nas zmorą. Dlatego przerobiliśmy już chyba wszystkie możliwe kombinacje alpejskie związane ze spokojną trasą z dzieckiem.
Rzecz totalnie oczywista, ale warto przypomnieć – fotelik samochodowy. Warto go przetestować na krótszych trasach zanim wybierzemy się w podróż dookoła świata. Ekspertem w dziedzinie doboru tego typu sprzętu nie jesteśmy, więc nie będziemy się tutaj mądrzyli. Baza z nogą przypięta do isofixa, a dopiero do niej fotelik wydaje się być jednak niezłym pomysłem Jednak w sprawie szczegółów, odsyłamy do specjalistów.
Ponadto u nas niezbędne są dziesiątki książeczek, gier i zabaw. Dobrze sprawdzają się wcześniej przygotowane aktywności dla dziecka (np. odklejanie pomponów od rolki do czyszczenia ubrań, naklejki wielokrotnego użytku, zabawki owinięte folią aluminiową itp.).
Wracając do samochodu. Warto zaplanować trasę zgodnie z zegarem dziecka. Znamy swoje maluchy i wiemy, o której przypada pora karmienia, spania itd. Nasza rada – słuchaj dziecka. Wiem, że chciałoby się jechać jak najdłużej „na strzała”. Czasami jednak przeciągnięcie marudzenia dziecka o 15 minut może zepsuć cały dzień jazdy. Polecamy nie stresować się także, jeśli zamiast 500km przejedziecie jednego dnia tylko 50. Przerabialiśmy to i wiemy, że czasami to po prostu nie jest TEN dzień. Tak bywa. Warto czasami zatrzymać się po środku niczego i pospacerować z wózkiem czy na piechotę. Nie musi to wcale oznaczać straconego czasu. Dzięki temu odwiedziliśmy miejscowość Kutas na Węgrzech .
CZYTAJ TAKŻE:
Biwak z dzieckiem – czy to dobry pomysł?
To świetny pomysł. W zasadzie biwak to jeden wielki plac zabaw dla dziecka! O czym musimy pamiętać?
Zacznijmy od miejscówki – przede wszystkim blisko wybranych przez nas atrakcji. Campingi na Bałkanach istnieją, mają się całkiem dobrze. Bośniacy często organizują takie miejsca przy rzekach, bo morskiej linii brzegowej mają całe 21km. Na Węgrzech (to nie Bałkany wiadomo, ale po drodze) wokół Balatonu roi się od campingów, a i Chorwaci nie mają się czego powstydzić. Wychodzi na to, że z miejscem do spania problemu nie będzie. W szczycie sezonu warto jednać pomyśleć o zarezerwowaniu parceli chwilę wcześniej poprzez maila czy krótki telefon.
Do wcześniej wymienionych sprzętów typu stół itd. warto dorzucić np. dmuchany materac. Zdecydowanie zwiększa komfort snu w porównaniu do zwykłej karimaty. Zwłaszcza dla dziecka. Często zmieniając miejsca będziemy zmuszeni to pompowania i spuszczania powietrza ze wszystkich dmuchanych sprzętów – materac, ale i kółka do kąpieli, piłki itd. Warto zakupić za parę PLN pompkę zasilaną np. zapalniczką samochodową. Spore ułatwienie.
Jadąc na południe w środku lata nie musimy się wyjątkowo martwić o temperaturę w nocy. Nie sypiając w górach, nie powinniśmy zmarznąć. Śpiwór jest jednak obowiązkowy. My łączymy dwa śpiwory w jedną dużą „kołdrę”. Tak też robiliśmy tym razem. Trzy osoby obok siebie pod jedną kołdrą. Będzie ciepło.
Warto jednak przed snem przygotować sobie jakieś dodatkowe ubranie dla dzieci i podręczne źródło światła. Jeśli poczujemy, że maluchowi może być zbyt zimno to w półśnie doubieramy gada i po sprawie. Nam zdarzyło się to raz, ale zawsze mieliśmy coś pod ręką na wszelki wypadek.
Jak już tak zwiedzamy i śpimy na campingu, to warto też coś jeść. Oczywiście można decydować się na jedzenie w knajpach, ale nic tak nie smakuje jak traperski obiad z kuchenki turystycznej. Żeby nie targać ciężkich garów i naczyń, warto zaopatrzyć się w zestaw naczyń turystycznych, które po złożeniu zajmują malutko miejsca. Ogromna wygoda.
Podróż po Bałkanach z małym dzieckiem
Jak wcześniej obiecaliśmy, powiemy teraz trochę więcej o naszym tegorocznym bałkańskim planie – założyliśmy sobie kilka punktów must see w Bośni i chcieliśmy także dotrzeć nad Adriatyk, żeby tam napompować naszą deskę (SUP) i spróbować swoich sił pośród morskich fal.
Nasza droga w pigułce z krótką recenzją – udało nam się zobaczyć:
- Balaton – znany i lubiany, jedna z perełek Węgier. Warto podjechać. Nocleg bez problemu znajdziemy w jednym z wielu campingów,
- Banja Luka – znajdująca się w BiH, stolica Republiki Serbskiej. Miasto takie 3/10. Oprócz kilku minut w centrum wynudziliśmy się tam delikatnie. No dobra, 4/10, za mega ciekawe murale przy ul. Beogradskiej.
- Jajce wraz z wodospadem – 8/10 – wyobraźcie sobie, że w centrum Waszego miasteczka znajduje się kilkudziesięciometrowy wodospad. Przepiękny okaz natury. Naprawdę gorąco polecamy. Za kilka złotych można stanąć na platformie u podnóży wodospadu i poczuć żywioł na własnej skórze.
- Mlincici (młyny na Plivie), również 8/10 – taka bośniacka wioska Smerfów. Miniaturowe młyny położone nad rzeką Pliva. Można się wokół nich przechadzać mocząc stopy w rwącym potoku.
- Jezioro Rama – 10/10 - mało znana miejscówka, ale nieziemska – gorąco polecamy. Cudownie położone, z widokami zapierającymi dech w piersiach. Mieliśmy okazję tam spać pod namiotem i było to niesamowite przeżycie.
- Mostar – 4/10. To nie jest nasz klimat. Ładny Stary Most, całkiem estetyczne Stare Miasto, ale tak bardzo wypchane bogatymi turystami, że nie byliśmy w stanie się tam odnaleźć. Przebiegliśmy szybko i tyle.
- Blagaj – 6/10 - jedno z bardziej istotnych miejsc dla kultury muzułmańskiej w BiH. Możemy wejść do środka klasztoru z zachowaniem miejscowej etykiety co do zachowania oraz ubioru. Naszym oczom ukaże się dom modlitw oraz spotkań – Dom Derwiszów. Ciekawie położone, bo… częściowo wykute w skale. Będąc w Mostarze lub okolicach warto zajrzeć.
- Wodospady Kravica – 9/10 – przepiękne wodospady, o których istnieniu informują nas znaki drogowe w promieniu 100km. Wstęp dość drogi, ale na miejscu możemy spędzić cały dzień pluskając się pod wodospadem. Ważna wskazówka – na miejsce warto jechać wcześnie rano. Unikniecie długiego postoju w kolejce do kas biletowych i rozłożycie się wygodnie nad wodą. Około południa zaczyna się już ostra walka. Właśnie za ten tłok ocena 9, a nie 10
- Riwiera Makarska – 9/10 – morze, pyszne jedzenie, ścieżki spacerowe wzdłuż brzegu, camping z widokiem na Adriatyk. Chyba nic więcej nie trzeba dodawać. 9, bo te cholerne kamienie – wiecie jak trudno rozkłada się tam namiot?
- I wreszcie Sarajewo – 10/10 – stolica, która zrobiła na nas najlepsze wrażenie ze wszystkich dotychczas widzianych w życiu. Stare Miasto, góra Trebevic, opuszczony tor bobslejowy, osiedle Ciglane, Sarajewskie Róże i wiele, wiele innych. To miasto niezwykłe i warto w nim spędzić więcej, niż parę godzin.
Lista dość długa, bo i w jednym miejscu siedzieć nie lubimy. Czy wymaga to gimnastyki? Z pewnością, zwłaszcza jak większość noclegów planujesz spędzić pod namiotem z małym dzieckiem. Ale tak już lubimy. Jednego miejsca nie możemy odżałować i z pewnością jeszcze kiedyś nadrobimy – Park Narodowy Una. Podobno piękne miejsce. Trzeba będzie wrócić i sprawdzić
P.S. szybki przegląd odwiedzionych przez nas miejscówek w BiH można zobaczyć na naszym IG (dom.w.plecaku) w wyróżnionych relacjach. Sarajewo zasłużyło nawet na osobną historię. Zapraszamy
Podróże z dziećmi – czy to możliwe?
Możliwe. Ale ciężkie. Nie ma co się oszukiwać. Jeśli wybieramy opcję all inclusive z pewnością będzie nam łatwiej – chociaż na 100% nie wiemy, bo nigdy w życiu na takim wyjeździe nie byliśmy.
Decydując się jednak na wyprawę objazdową, do tego z namiotem itd. musimy, po prostu musimy przygotować się na swego rodzaju mordęgę. Dla osób, które nie potrafią wypoczywać w ten sposób, będzie to czas na swój sposób stracony. Jednak dla szaleńców takich jak my – raj na ziemi.
Jeśli jednak nie jesteście pewni czy dacie radę albo chcecie spróbować, ale trochę się czaicie – to warto wybrać się np. na 3, 4 dni na objazdową wycieczkę w Polsce. Dlaczego w Polsce? Będziecie czuli się bezpieczniej, a komunikacja i ewentualne uzyskanie pomocy medycznej itd. wszystko będzie łatwiejsze. Jeśli oczywiście mieszkasz blisko granicy – warto dać szansę sąsiadom. Dla dzieciaków będzie to nie lada gratka, a dla rodziców sprawdzenie się na placu boju w międzynarodowym środowisku.
Oczywiście zachęcamy także do krótkich wypadów. Warto poznać swoją okolicę. Wyskoczyć w góry czy nad jezioro. Wsiąść na rower czy założyć rolki, popływać na desce czy kajaku. Każdy sposób aktywnego spędzania wolnego czasu wspólnie z rodzinką brzmi jak dobry plan. A aktywny dzień zakończony ogniskiem? Bajka.
Tak czy inaczej – gorąco polecamy zwiedzać, jeździć, uczyć się świata i uczyć swoje dzieciaki otwartości. Niezbędnym jest jednak wzięcie ze sobą oooooogromej ilości cierpliwości i… kilku dni wolnego po urlopie, bo na wyjeździe na pewno nie wypoczniecie.
Jeśli powyższe wypociny wydają Ci się interesujące i masz jakieś pytania – wal śmiało na naszym Instagramie. Chętnie odpowiemy na wszystkie pytania. Znajdziecie tam również inspiracje na wyprawy z dziećmi – zarówno te dalekie, jak i bliskie.